Położenie
Historia
Zabytki
Kościół
Pałac
Szkoła
Biblioteka
Legendy
Mapa
Strona główna
|
|
Biezdrowo
wieś w gminie
Wronki
|
LEGENDY i CIEKAWOSTKI
Ksiądz Stanisław
Zieliński - proboszcz parafii biezdrowskiej w latach 1704 - 1719 (?) prowadził kronikę parafii. Kronika zachowała się do
czasów II Wojny Światowej. Napisana była w sposób barwny jednak z nieco zawiłą stylistyką. Jedno z podań spisanych przez ks.
Stanisława Zielińskiego opowiada o początkach kultu Cudownego Krzyża i pochodzeniu nazwy wsi:
Pielgrzym jeden pobożny będąc w Częstochowie obaczył ten Cudowny Krucyfiks w tle klasztoru Ojców Paulinów, przed
którym przyklęknąwszy serdecznie się modlił, aby go zdrowo do domu zaprowadził. Od tego Krucyfiksu usłyszał te słowa:
BIEŻ ZDROWO ! do domu swego, ale mnie weź z sobą (...) Zaraz tedy pełen radości pielgrzym zdjął ze ściany ten
Krucyfiks i szedł w drogę. (...) Strudzony daleką podróżą nad strugą idącą do Biezdrowa ku Zakrzewu (nie istniejąca dziś osada
położona w pobliżu Wartosławia), tam nad nią smacznie zasnął. Wtem Krucyfiks w wodę się zsunął i ukrył przed pielgrzymem,
który ocknąwszy się ze snu wielce stroskany, że mu skarb nieoszacowany z oczu zniknął, poszedł lamentując w swą drogę.
Wtem dziewka z urodzenia niewidoma, z Zakrzewa idąc po wodę do rzeczki na ten czas obficie wylanej, gdy czerpać wodę
poczęła, żadną miarą nie mogła nabrać i gdy ręką macać poczęła wodę, prysnęła na oczy jej, gdzie zaraz przejrzała i głos
usłyszała: BIEŻ ZDROWO!
Dziewczyna odebrawszy tak wielką w widzeniu łaskę i obaczywszy Krucyfiks promieńmi otoczony, z wielką radością do domu
pobiegła i opowiedziała rzecz, jaka się stała.
Ludzie dali znać do wsi teraz zwanej Biezdrowo, przedtem inaczej zwanej, w której był kościół drewniany Świętemu
Krzyżowi i Mikołajowi poświęcony. Zaraz tedy kapłan z procesją i gromadą niemałą przyprowadzili do do wymienionego kościoła
dziwny Krucyfiks, który wkrótce dla większego poszanowania przenieśli parafianie z duchowieństwem do Wronek, ale jak to
wielu ludzi starych świadczyło, że aż trzy razy na to miejsce do Biezdrowa powracał cudownym sposobem. Po cudownym uzdrowieniu
niewidomej dziewczyny dzięki Krucyfiksowi, zaczęli się gromadzić liczni ludzie z Biezdrowa i okolic, którzy się tym
zjawiskiem zainteresowali, aby podczas nabożeństw i modlitw wypraszać łaski dla siebie i dla najbliższych.
Ta sama kronika zawiera także
opowieść o znalezieniu środków na budowę kościoła:
Pan Imci Babolicki, dziedzic
Biezdrowa, na granicy swej skrzynię drewnianą wydłubaną na kształt koryta znalazł pełną monety srebrnej, za które pieniądze bazylikę
tę zacną wymurował. Legenda głosi, że miejscowemu księdzu śnił się jednej nocy miejscowy hrabia - jego patron, który
objeżdżał swoje posiadłości. Na jednym miejscu koń ugrzązł jedną nogą i zaznaczył przez to miejsce, gdzie leżał ukryty skarb.
Także hrabia miał tej nocy ten sam sen. To się powtórzyło kilka razy. Wtedy nie dało mu to spokoju i pewnego dnia objechał
swoje posiadłości. Na granicy Biezdrowa i Nowej Wsi koń ugrzązł głęboko jedną nogą. Przekopano to miejsce i znaleziono
skrzynię wydrążoną z pnia dębowego zawierającą skarb, złoto i srebro. Dzięki temu w krótkim czasie za znalezione "pieniądze"
wybudowano nowy do dziś istniejący kościół.
Nieco inaczej, chociaż podobnie przedstawia historię powstania nazwy Biezdrowa Łukasz Bernady w drugim wydaniu
swej książki pt."Królewna na dnie studni - Podania, opowieści, baśnie i legendy ludowe powiatu szamotulskiego"
(wyd. Fundacja Kultury - Zamek Górków, Szamotuły 2011):
Otym, jak powstała wieś Biezdrowo i skąd się wzięła jej nazwa.
W pobliżu wsi Biezdrowo przepływa rzeczułka Ostroroga. Znajduje ona ujście w Warcie. Dawniej mieszkańcy chat rozsianych
po okolicy przychodzili tutaj po wodę.
Przed wielu laty mieszkała tu także pewna ociemniała staruszka. Nie mając już bliskich, sama chodziła codziennie zaczerpnąć
wody z Ostrorogi. A drogę znała bardzo dobrze. Pewnego razu nie mogła wyciągnąć stągwi z rzeki. Poczęła więc się użalać:
"Ach mój Boże, o co też mogła zahaczyć moja stągiew, że jest taka ciężka ? Jezu, pomóż".
Zaledwie skończyła błagać, a rozległ się cichy, przyjemny głos: "Porzuć stągiew, niewiasto, a wydobądź mnie".
Niewidoma mocno się wystraszyła, bo nie poczuła w pobliżu niczyjej obecności. Mimo to sięgnęła do wody i uczyniła to, co jej
polecono. Kiedy po chwili przygięta ciężarem wdrapała się na jakiś pagórek, ten sam głos przemówił znowu: "Teraz stań i
zostaw mnie". Niewidoma zatrzymała się i postawiła swe brzemię na ziemi. Wtedy usłyszała słowa: "Bież zdrowo" (czyli:
biegnij stąd zdrowa). I wnet jej oczy się otworzyły, i ujrzała przed sobą dębowy krzyż.
Z sercem przepełnionym radością pobiegła do domu i opowiedziała sąsiadom o swoim uzdrowieniu. Ci zaś uwierzyli
w cudowne zdarzenie i przekazywali wieść o nim dalej. Niebawem zaczęli się tam osiedlać chłopi i powstała duża wieś, którą
z wdzięczności za cud nazwano Biezdrowo.
W tej samej książce Łukasz Bernady podaje kilka wersji podania o znalezieniu skarbu, za który wybudowano kościół w
Biezdrowie:
Skarb z Biezdrowa
1. Opowiadają, że biezdrowski kościół został pobudowany na miejscu, gdzie niegdyś stał krzyż wyciągnięty z Ostrorogi przez
pewną ociemniałą niewiastę. Wiele lat temu niezwykły ów krucyfiks stał podobno na wzgórzu. Strzegł on z pobożną dumą
założycieli wsi i ich potomków. Spieszyli też do niego ludzie z całej okolicy, by obchodzić uroczystości ku czci Krzyża
Świętego i by doznać ukojenia w rozmaitych chorobach.
Pewnego razu chłopi, kopiąc w miejscu granicy między Biezdrowem, Nową Wsią a Wronkami, znaleźli koryto wypełnione
szczerym złotem. Wieść o tym rozeszła się szybko i wkrótce zjawili się tam dla wydobycia skarbu: hrabia Bniński, pan
Biezdrowa, hrabia Grabowski, właściciel Nowej Wsi oraz burmistrz Wronek wraz ze starszymi miasta. Każda ze stron domagała
się złota dla siebie. Kłótnia trwala wiele godzin i omal nie doszło do gorszących rękoczynów. Wreszcie ktoś doradził, by
Bogu pozostawić rozstrzygnięcie sporu. Ponieważ cztery konie daremnie się wytężały, skarb miał być wydobyty przez dwa byki.
Uradzono, że skarb posiądzie na własność ten, komu przyciągną one skarb. Zwierzęta ruszyły i zatrzymały się spokojnie
pod cudownym krzyżem w Biezdrowie. Ani krzykami, ani uderzeniami jednak nie można ich było nakłonić, żeby ciągnęły dalej.
Wówczas poznali wszyscy wolę Najwyższego. Postanowiono wznieść na tym miejscu Dom Boży. Wewnątrz zaś kościoła zbudowanego
za znalezione złoto umieszczono krzyż i owo koryto, w którym był skarb.
2. Przed wielu laty rolę Domu Bożego w Biezdrowie odgrywała prosta chałupa z desek grożąca zawaleniem. Tamtejszy
ksiądz był z tego powodu głęboko stroskany. Pewnej nocy przyśnił mu się hrabia, jego opiekun, objeżdżający konno swoje
posiadłości. W pewnym miejscu jego koń zapadł się głęboko przednią nogą i zaznaczył w ten sposób miejsce, gdzie leżał ukryty skarb.
Także ów hrabia miał tej nocy podobny sen, który kilkakrotnie się powtórzył. Odtąd nie zaznał spokoju i pewnego dnia,
dosiadłszy konia, objechał swoje dobra. Na granicy terytoriów Biezdrowa i Nowej Wsi koń zapadł się głęboko jedną nogą.
Natychmiast zaczęto tam kopać i po jakimś czasie znaleziono surowo obciosaną skrzynię z drewna dębowego, długą na około pięć
i szeroką na pół stopy. Znajdował się w niej skarb. W mgnieniu oka włożono pieniądze na wóz zaprzęzony w dwa białe byki,
których jeszcze nigdy nie wprzęgano w jarzmo. Powiozły one skarb, a tam, gdzie się zatrzymały, wybudowano dzisiejszy kościół
biezdrowski.
3. Przed wielu laty pewien mocno podpity jegomość szedł z Wartosławia do domu. Z powodu zmęczenia położył się gdzieś
po drodze. Wnet do jego uszu dobiegły jakieś świsty i dzwonienia, które go obudziły. Powstał więc i rozejrzał się dokoła,
ale niczego nie zauważył. Położył się tedy ponownie i znów usłyszał odgłosy - dochodziły spod ziemi.
Kiedy powtórzyło się to po raz trzeci, człowiek ów zabrał się stamtąd i ruszył w stronę Wronek do znajomego, który
był kaleką. Potem we dwóch udali się w tamto miejsce. Położyli się na ziemi i obaj usłyszeli dzwonienie. Powiadomili o
całym zdarzeniu katolickiego proboszcza Wronek. Ten wyczytał w księgach, że przed laty w owym miejscu zapadło się miasto.
Zorganizował więc procesję. Gdy uroczysty pochód dotarł na miejsce, zarówno proboszcz, jak i inni ludzie usłyszeli odgłosy
dzwonów.
Później inny jeszcze człowiek, uprawiając w tym miejscu pole, znów usłyszał ten dźwięk, a takze głos dochodzący spod
ziemi: "Kop tu, tu jest mnóstwo pieniędzy !". Gdy to uczynił, znalazł żłób z monetami, nie mógł jednak poradzić sobie z
wydobyciem skarbu. Przykrył tedy żłób i powrócił do wsi, żeby sprowadzić więcej koni. Lecz i sześcioma końmi nie można było
wydźwignąć żłobu. Wówczas człowiek ponownie usłyszał głos, który zawołał, że powinien wydobyć skarb z pomocą pary
bliźniaczych wołów.
Po długich poszukiwaniach nareszcie znalazł takie w Chrzypsku Wielkim i Lubaszu. Zwierzęta zostały poświęcone przez
księdza i zaprzężone do wozu. Teraz z łatwością pociągnęły go naprzód. Pojazd nie był kierowany przez nikogo. W Biezdrowie
woły się zatrzymały, a w miejscu, gdzie to nastąpiło, wzniesiono za owe pieniądze kościół. Żłób zaś pokazywany jest do dziś.
4. Dawno temu bogaty właściciel Biezdrowa wybierał sie na wojnę. Przed wyjazdem zakopał pod wielkim dębem drewnianą
skrzynię z pieniędzmi. Drzewo to rosło na granicy dzielącej jego dobra od majętności nowowiejskiej. Możny pan musiał polec
podczas jakiejś bitwy, ponieważ nie powrócił już do swych włości.
Pewnego razu chłopi orali wołami pole w miejscu, gdzie rósł wspomniany dąb. Nagle zwierzęta zatrzymały się i
pomimo ponaglania nie chciały iść dalej. Okazało się, że pług zahaczył o jakiś duży przedmiot spoczywający w ziemi. Oracze
zaczęli w tym miejscu kopać i ku swemu zaskoczeniu wydobyli skrzynię wypełnioną srebrnymi monetami. O znalezisku czym
prędzej powiadomili nowego dziedzica, który przeznaczył ów skarb na budowę murowanego kościoła w Biezdrowie.
Do dziś ludzie nazywają miejsce, w którym wykopano skarb, "Pieniężnym Dołem". Natomiast nikt już nie pamięta, kiedy
ścięto stary dąb. Podobno przed ostatnią wojną widoczny był przy ziemi jego pień, który miał średnicę około 4 metrów.
5. Podczas remontu biezdrowskiego kościoła w latach 1924-1926 ktoś opowiadał zatrudnionym tam pracownikom, że
świątynia została wybudowana tylko za część pieniędzy, które niegdyś znaleziono w drewnianej skrzyni. Reszta srebrnych
monet miała być zamurowana w ścianie kościoła po to, by w przyszłości w razie nagłej potrzeby można było je stamtąd wydobyć.
Majster murarski, który schował ów skarb, krótko potem nieoczekiwanie zakończył życie, spadając z wysokiego rusztowania na
posadzkę. Nieszczęśnik zabrał do grobu wiedzę o miejscu ulokowania pieniędzy.
Podobno w trakcie przebudowy prezbiterium zaznajomieni z tą historią robotnicy liczyli na to, że odnajdą monety,
które - jak mówiono - ułatwiłyby dokończenie kosztownego remontu. Jednakże skarb został dobrze ukryty w grubych murach
kościoła, gdzie spoczywa do dziś.
Pani Sabina Jasińska w książeczce pt. "Opowieści Ziemi Wronieckiej. Dla najmłodszych" wydanej przez Gminę Wronki w 2014 r. przedstawia nieco zmienioną wersję przedstawionego przez Łukasza Bernady podania:
Dawno, dawno temu, tak dawno, że nikt już nie pamięta, kiedy to dokładnie było, mieszkańcy Biezdrowa przychodzili się modlić do starej chałupy. Chwiała się ona z każdym podmuchem wiatru. Ksiądz opiekujący się tym Domem Bożym marzył o pięknym kościele dla swoich wiernych. Nie miał jednak pieniędzy na to, by go wybudować.
Pewnej nocy przyśnił mu się hrabia Biezdrew mieszkający w okolicy. Objeżdżał on konno swoją ziemię i z zadowoleniem rozglądał się dookoła. Nagle zwierzęciu ugrzęzła przednia noga w miejscu, w którym ukryty był skarb. Najdziwniejsze, że tej nocy ów hrabia również miał taki sen. Parę dni później, nękany przez powtarzającą się wizję,
Biezdrew dosiadł konia i postanowił objechać swoją posiadłość. Gdy znalazł się w miejscu, gdzie przebiega granica między Biezdrowem a Nową Wsią,
kopyto konia zapadło się pod ziemię. Hrabia nie czekał długo i kazał swym poddanym zakasać rękawy, wziąć łopaty i kopać w tym miejscu.
Pod górą ziemi znaleziono wielką skrzynię. Biezdrew, widząc ją, zeskoczył do dołu i uchylił ciężkie wieko. W skrzyni ujrzał ogromną liczbę srebrnych monet.
By wydobyć skarb, zaprzężono wóz w dwa białe byki, które były najsilniejszymi zwierzętami w całej wsi. Z dużym trudem wyciągneły całe znalezisko i pobiegły
przed siebie. Tam, gdzie się zatrzymały, ku uciesze Księdza wybudowano wspaniały kościół biezdrowski. Podanie głosi, że w jego murach ukryto połowę skarbu.
Dębowa skrzynia, z której wydobyto monety, znajduje się do dnia dzisiejszego w przedsionku kościoła.
Józef Łukaszewicz w tomie II swojej pracy p.t. "Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania w dawniejszych czasach" wydanej po raz pierwszy w 1828 roku podaje
za Kroniką bernardyńską, że: "...23 maja 1733 roku kołowanym był [tzn. męczony na
kole najprawdopodobniej na placu przed Ratuszem w Poznaniu], pastuch
z Biezdrowa, który snycerza z Poznania, robiącego w kościele biezdrowskim niewiedzieć z jakiej przyczyny zamordował"
POWRÓT
do strony głównej
|